Uff… już po pracy, właśnie uporałem się z nadmiarem obowiązków i
zabieram się do dzieła…
Wydaje się, iż rozpętałem prawdziwą burzę informując „Nasze Bractwo Automatykowe”, o opinii przekazanej oficjalnie na forum TMKŻ przez Pana Leszka Lewińskiego. To dobrze i słusznie. Taki właśnie był mój zamiar. Nie ja też wywołałem tą dyskusję i nie jestem za nią odpowiedzialny. Autor wypowiedzi, który uważa, iż może zabierać głos w sprawie automatyków powinien najpierw przemyśleć swoją wypowiedź, zastanowić się, a później zważywszy słowa – realnie oceniać.
Z przykrością należy stwierdzić, że do tej pory nie miałem świadomości, iż (…) „niereformowalni automatycy (czyli srk-owcy) rozłożą kolej w Polsce” (…) Muszę też przyznać, że nie wiedziałem o przynależności mojej osoby do (…) „najdurniejszej branży w PLK (…) oraz tajemniczego bractwa”. Dobrze jest więc zatem i na korzyść PLK, iż pracują w niej jeszcze ludzie posiadający ową świadomość i mogą w trybie pilnym podjąć skuteczne działania mające na celu naprawę tej, jakże zgubnej dla kolei, sytuacji. Rozwiązanie wydaje się być proste. Po prostu zwolnić to niereformowalne towarzystwo, wygonić, usunąć, rozwiązać z nimi umowy o pracę, a reszta się jakoś sama ułoży, zaś umęczona problemami kolej zacznie w końcu wychodzić na prostą zarówno finansowo, a także w obsadzie etatów. Przestaną występować problemy z wiecznymi usterkami, koniecznością wymiany elementów i części do urządzeń srk, zakupami materiałów, które są niezbędne do utrzymania w sprawności całości systemów, a ostatecznie może i zniknie problem zasłaniania się (…) hasłem-kluczem: bezpieczeństwo ruchu kolejowego”. (…) Może do tego durnowatego kompletu dołożyć jeszcze przynoszących straty pracowników inżynierii ruchu, która zjada wszystkie rezerwy płacowe, ponieważ tym jeszcze wypłacane są gratyfikacje pieniężne za nadgodziny i usunąć tych, którym udostępnia się drogi kolejowe, a którzy doprowadzają do problemów z utrzymaniem podtorza i nawierzchni. Zapomniałbym, wyciąć łączność, wyłączyć zasilanie – to też wielkie koszty. Powstanie taki sobie sielankowy, różowy świat kolei, w którym będą tylko tory, rozjazdy i skrajnia budowli, a nad tą doskonałą całością będzie czuwać branża drogowa i coraz bardziej już nie potrzebna i generująca koszty diagnostyka.
Przytoczę też moją uwagę do (…) „skostniałych i staroświeckich przepisów”. (…)
Przypomina mi się pewna sytuacja, w której człowiek nie znający przepisów Kodeksu Ruchu Drogowego pyta policjanta. Można przejeżdżać na czerwonym świetle przez skrzyżowanie czy nie można? Przecież jedni to robią, a inni nie. Jak postępować? Obie odpowiedzi są poprawne, można – odpowiada policjant – tylko sytuacja, w której użytkownicy drogi przejeżdżają czerwone światło jest bardziej kosztowna.
Niestety, każdy paragraf staroświeckich przepisów, szczególnie tych dotyczących bezpieczeństwa ruchu kolejowego / nie ujmując niczyjej branży / wyrósł na doświadczeniach związanych z wypadkami kolejowymi, a także ich przeciwdziałaniu. Na bazie tych – bolesnych i wieloletnich niejednokrotnie doświadczeń – narodziły się instrukcje, a w nich zawarte STAROŚWIECKIE recepty na ułomność zwaną dalej człowiekiem. Stanęły więc te przepisy ponad mądrym człowiekiem aby wskazywać mu drogę, którą należy kroczyć. Stały się gotowym zbiorem reguł, których należy przestrzegać przy istniejących min. w branży automatyki systemach sterowania ruchem kolejowym, ale także i przede wszystkim, których należy przestrzegać przy tworzeniu systemów nowych. Powstały też określone procedury, którym należy się poddać by dane czynności wykonywać. Tu niestety nie ma miejsca na bylejakość, dowolność i samowolę. Własnej inwencji i radosnej twórczości niestety nie można rozwijać. Stąd i tu powstał też podział na tych, którzy projektują – tworzą systemy, tych, którzy je dogłębnie sprawdzają i dopuszczają, a także tych, którzy je utrzymują i póki co niech tak pozostanie!
Człowiek, który marzy, a marzenia mu się nie spełniają, wydaje się być nieszczęśliwy. Zatem spełnienie marzeń jest ukoronowaniem jego dążeń. Otóż uprzejmie informuję zaniepokojonego tą sytuacją autora oceniającego branżę automatyki, iż każdy z „durnowatych” automatyków czy jak ich tam zwą – srk-owców, zabezpieczeniowców, monterów automatyki, potrafi więcej niż się Panu / Leszkowi Lewińskiemu / wydaje. Potrafimy „zrobić i wykorzystać stare, proste i tanie” rozwiązania w urządzeniach srk, tanie SSP, tanie systemy zdalnego sterowania, a nawet osygnalizować przebiegi na prędkość 80 km/godz. przez nowoczesne i niedawno dopuszczone do eksploatacji rozjazdy. Potrzebujemy tylko trochę przewodów, torebkę gwoździ zamiast bezpieczników, lamp LN2K na drewnianych trzonkach / skrót – lampa naftowa dwu knotowa / zwykłych kondensatorów do obwodu prądu przemiennego i już możemy uruchamiać bezkosztowo nowe systemy srk czy SSP. Przy systemach z założonym obniżonym stopniem bezpieczeństwa możemy nie robić nic, aż się wszystko samo przewróci. Jesteśmy bardzo pojętni i szybko się nauczymy nawet z „g...a ukręcić bat”, czego doskonale uczą nas koledzy z branży drogowej. Jak się dobrze postaramy w nauce – będziemy potrafili nawet „ogacić” */przestarzale – ocieplić, uszczelnić np. budynek przez obłożenie ścian mchem, liśćmi, słomą lub ziemią /. Potrafimy zrobić takie cuda, że nawet się w niebie nie śniło. Najmniejszą nieuwagą i pomyłką w pracy – doprowadzić do nieszczęścia, którego nawet najgorszemu wrogowi nie życzymy. Potrafimy się wpędzić za kraty, a prokuratora mamy zawsze w kieszeni / plombownica /. Zdrowy rozsądek naszych DURNOWATYCH umysłów jednak nie pozwala nam na przyjęcie tak nowatorskich rozwiązań i przy tym zdrowym rozsądku niech każdy z nas automatyków trwa w zdrowiu i sukcesach do osiągnięcia wieku emerytalnego.
Powołując się zatem na własny zdrowy rozsądek, wiedzę, umiejętności i doświadczenie każdego z nas; drogowca, ruchowca, automatyka i wszystkich pracowników innych branż, nikomu nie ujmując jego zasług, gdyż każdy jest ważnym ogniwem systemu zwanego PLK – niech każdy zajmuje się w pracy tym, na czym zna się najlepiej.
I jeszcze jedno. Bardzo chętnie pojechałbym, na koszt proponującego wyjazd, z pozostałym bractwem automatyków „na nauki do zachodniego sąsiada”, co będzie jednak jak nasi automatycy tam pozostaną, naprawdę zaczną zarabiać, zaczną być doceniani i poważani. Nie będą obrażani za swoją odpowiedzialną, ciężką i dającą satysfakcję pracę.
Rzeczywiście – oczy to by się im dopiero otworzyły…
Mieczysław